
Być w najpiękniejszych miejscach na świecie i Uniwersytecie
Ma na koncie podróże do ponad 50 krajów! Dziś opowiemy o pasji Karoliny Sokołowskiej, którą na co dzień, oczywiście kiedy tylko nie jest w podroży – można spotkać w Ogrodzie Botanicznym Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Pragnienie podróżowania było w niej od zawsze. – Ale nie zawsze mogłam sobie na to pozwolić – mówi Karolina. – Ale najważniejsze to zrozumieć, że człowiek jest w stanie poradzić sobie wszędzie, niemal w każdych warunkach, a samo podróżowanie nie jest szczególnie trudne.
Na pierwszy cel wybrała kierunek Indie i Nepal. Okazały się dość trudnym kierunkiem podróży. – Indie w pierwszej chwili były dla mnie szokiem kulturowym, trudno było mi się odnaleźć w rzeczywistości, a przez pierwsze dni miałam wrażenie, że jestem na innej planecie – wspomina. – Pamiętam, że 24 grudnia, w tak znaczącym dla naszej kultury dniu, siedziałam na ghatach – kamiennych schodach prowadzących do rzeki Ganges i obserwowałam ceremonie pogrzebowe. Patrzyłam jak w rzece, w której wcześniej ludzie obmywali się, kąpali, pili wodę, prali, moczone są stosy pogrzebowe z ludzkimi zwłokami, a następnie podpalane.
Później była Malezja. – Główny cel to wędrówka po dżungli w parku Taman Negara, jednym z najstarszych lasów deszczowych – opowiada Karolina. – Nie zapomnę tego miejsca, bo wyprawę zaplanowałyśmy z koleżanką na listopad, w porze deszczowej. Okazało się, że w dżungli jest pełno pijawek. Na początku wydawało nam się, że w sumie pijawki przecież występują w wodzie więc, one będą w kałużach, a my po prostu postaramy się te kałuże omijać…
Okazało się, że to były pijawki lądowe, więc zamiast skupić się na niesamowitym lesie deszczowym, podróżniczki pędziły przez las jak szybko się dało, żeby tylko nie dać się obleźć pijawkom. – A było ich całe mnóstwo!
Przed pijawkami trochę miało ochronić moczenie ubrań w roztworze z nikotyny. Taki był plan. Jednak przewożenie przez granicę woreczków z tytoniem wydawało się zbyt ryzykowne z uwagi na bardzo restrykcyjne prawo celne.
Każdy urlop to planowanie podróży. A kiedy wszystko organizuje się samodzielnie, koszty są znacznie mniejsze niż w biurach podróży. – Dotychczas poza Antarktydą udało mi się odwiedzić wszystkie kontynenty – mówi Karolina. – I chociaż doceniam piękno Europy, to jednak staram się odwiedzać miejsca poza nią – przyznaje.
Ale podróże mają też związek z tym czym zajmuje się na co dzień. – Pracuję w najpiękniejszym miejscu na naszym Uniwersytecie – w Ogrodzie Botanicznym – uśmiecha się.
Zajmuje się roślinnością szklarniową, czyli roślinami tropikalnymi, sukulentowymi, które naturalnie rosną w Amerykach, Azji, Afryce, czy Australii. – Niesamowite jest wędrowanie po odległych lądach i oglądanie roślin, które mamy w naszych szklarniach – opowiada Karolina. – I chociaż szklarnie w Ogrodzie nie są duże, to jednak mamy tu zgromadzoną naprawdę potężną kolekcję roślin zarówno tropikalnych jak i sukulentowych.
Każda podróż ma w sobie coś niesamowitego, coś co można tylko spotkać na danym lądzie. – Ponieważ tego piękna jest tak dużo, to czasem dzielę sobie je na kategorie, i tak np. pod względem różnic kulturowych najciekawsze były Indie – wylicza Karolina. – Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie także wyprawa do Brazylii do mało popularnych stanów Para i Amapa, gdzie pływaliśmy w Amazonce i wędrowaliśmy nocą po dżungli pełnej nie tylko roślin, ale i pająków czy węży.
– Ciekawe były próby dogadania się po hiszpańsku z portugalskojęzycznymi mieszkańcami Brazylii – śmieje się Karolina. – Na szczęście ludzie wszędzie są na tyle przyjaźni, że w podróży zawsze znajdzie się klucz do zrozumienia.
Kenia i Tanzania też robią wrażenie, zwłaszcza na miłośnikach zwierząt. – Niemal na wyciagnięcie ręki oglądasz zwierzęta, które dotychczas widziałaś tylko w telewizji czy zoo – opisuje.
No i oczywiście Australia. – A w szczególności Tasmania – to niesamowite, że zwierzęta tak charakterystyczne dla danego kontynentu jak kangury, przeurocze wombaty, koala czy diabły tasmańskie – występują tylko tam. – W Australii też miałam okazję zobaczyć niewielkie pingwiny, które jakoś nigdy mi się z Australią wcześniej nie kojarzyły.
Wyjątkowa była wyprawa na Arktykę. – Zaczęło się od tego, że pan profesor Mateusz Strzelecki poprosił Ogród o kilka roślin do nowo budowanego Centrum Badań Regionów Zimnych. Zadanie trafiło do mnie i kiedy rozmawiałam z profesorem m.in. o Spitsbergenie, pomyślałam, że muszę tam pojechać. Kilka miesięcy później miałam już wykupiony bilet i 5 dni udało mi się spędzić w tej niesamowitej krainie. W lipcu słońce nie zachodzi, więc cały czas było jasno, a renifery podchodziły pod hostel. Flora roślin wyższych nie jest tam zbyt bogata, ale udało się trafić na czas kwitnienia maku svalbardzkiego – piękna roślina! – wspomina Karolina.
Nie podróżuje samotnie, zawsze z kimś. Czasem z jedną osobą czasem w grupie. Jest to bardziej ekonomiczne – bo taniej wynająć auto, czy pokój. Jest też łatwiej i bezpieczniej. – Wprawdzie żadne niebezpieczne sytuacje nie spotkały mnie w trasie, ale samo przygotowanie podróży jest prostsze kiedy robi to kilka osób. Bo wbrew pozorom, aby zorganizować tani i ciekawy wyjazd trzeba na to poświęcić trochę czasu – mówi.
Praca na UWr do podróży bardzo inspiruje. – W moim miejscu pracy, mogę powiedzieć, że cały świat roślin (oczywiście w mikroskali) mam na wyciągnięcie ręki – śmieje się Karolina. – Przyznam szczerze, że chociaż znam się na roślinach tropikalnych (w pewnym stopniu oczywiście) to często zobaczenie ich w naturalnym warunkach wprawia mnie w osłupienie. To niesamowite, kiedy roślinkę, którą uprawiam w doniczce, obserwuję jako potężną roślinę w lesie deszczowym – dodaje.
Jedna z wypraw, do niewielkiej wioski w sercu dżungli – Saul, odbyła się z projektu Erasmus plus, w którym mogą brać udział pracownicy niebędący nauczycielami akademickimi.
Warunkiem jest dobra znajomość języka obcego, znalezienie odpowiedniej jednostki i zgoda przełożonego. – W naszym przypadku wyjazd do Gujany Francuskiej, który był pomysłem dyrektora Ogrodu Zygmunta Kąckiego był bardzo owocny – opowiada Karolina. – Pojechaliśmy w grupie 4-osobowej (Zygmuntą Kącki, dyrektor Ogrodu, Tomasz Dymny z Arboretum Wojsławice, Paweł Fedorów, odpowiedzialny za ochronę roślin i ja). Przygotowujemy się do odbudowy zamkniętej w 2006 roku palmiarni, więc wizyta w Parku Narodowym Gujany Francuskiej pozwoliła nam poznać rzeczywiste warunki w jakich żyją rośliny. Poza tym udało nam się też nawiązać współpracę z tamtejszym ogrodem botanicznym, co mam nadzieję zaowocuje w niedalekiej przyszłości wymianą roślin.
Sam wyjazd był niezwykły bo Saul to niewielka wioska, w której żyje niespełna setka ludzi, a dostać się do niej można jedynie drogą lotniczą. – Więc dwa razy dziennie ląduje tam samolot na pasie startowym, a raczej na klepisku. W samolocie jest ok. 20 siedzeń, a jedyne co można podziwiać podczas lotu, poza niebem, to bardzo gęsty tropikalny las. A w nim … w Saul na ścieżce Karolina spotkała potężnego pająka wielkości małego kota: – Na chwilę mnie sparaliżowało – relacjonuje. – Dobrze, że koledzy mnie uprzedzili, że tam jest, bo inaczej mój krzyk byłoby słychać chyba w stolicy! – śmieje się.
Tak więc: Indie, Nepal, Malezja, USA, Peru, Boliwia, Iran, Islandia, Kambodża, Wietnam, Australia, Kazachstan, Kirgistan, Kenia, Tanzania, Brazylia, Gujana Francuska, Kuba, Surinam, Meksyk, Arktyka-Spitsbergen, Azory, Gruzja. I jeszcze można by wyliczać dalej…
O pasjach naszych pracowników czytaj też:
O pasjach ludzi uniwersytetu czytaj też:
Oprac. Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz





