
Fotorelacja ze spotkania z Bartoszem Huzarskim
Co dzieje się w głowie kolarza na wyścigu, a co na treningu i jak to przetrwać? Dlaczego na wyścigu etapowym najbardziej stresująca jest jazda drużynowa na czas? Po co niektóre drużyny kolarskie podczas wyścigu etapowego wożą codziennie w busach materace i poduszki? W jakim kraju często można trafić na takie hotele, że człowiek się zastanawia, czy najpierw otworzyć walizkę czy może drzwi do toalety? Ile rowerów ma „na wyposażeniu” każdy zawodnik i ile rowerów jeździ za nim na wyścigu?
Jak trenują zawodowcy? Czy sama jazda na rowerze wystarcza, czy trzeba wdrożyć trening ogólnorozwojowy? Czy lepiej trenować w grupie, czy samemu? Jak sensownie poukładać trening w zależności od pory roku? Jakie znaczenie ma sen i odpoczynek w treningu?
Bartosz Huzarski na spotkaniu z sekcją Kolarstwa KU AZS, które odbyło się 26 lutego na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii, odpowiadał na pytania studentów.. Opowiadał o ważności treningu siłowego w kolarstwie, a nawet o znaczeniu okularów na wyścigu. Sugerował, na co trzeba zwracać uwagę przy wyborze odpowiedniego roweru i rozważał ze słuchaczami, czy warto mieć 5 różnych rowerów. Dowiedzieliśmy się przy okazji, ile on sam ma rowerów, ile z nich używa, a ile chomikuje na strychu. Pojawiły się dywagacje na temat wyższości dętek nad na mlekiem w oponie i odwrotnie, i czy właśnie teraz jest dobry czas na kupowanie roweru. Nasz Gość zauważył, że coraz więcej ludzi angażuje się w wyścigi długodystansowe, i że ogromnie ważne jest przygotowanie mentalne do takich wyścigów. Rozważaliśmy nawet takie kwestie, jak długodystansowe Akademickie Mistrzostwa Polski na grawelach (doszliśmy do wniosku, że być może wszystko zależy od sponsorów).
Nasz Gość mówił o szczególnej roli snu ze swojego osobistego doświadczenia: zawodowego kolarza i ojca czworga dzieci. Z swój wielki sukces uznaje to, że udało mu się pogodzić życie rodzinne z uprawianiem sportu na tak wysokim poziomie. „Powrót z trybów życia rodzinnego do trybu sportowego to było pewne poświęcenie i koledzy z drużyny to widzieli. Dawali mi zawsze dzień- dwa na to, żebym mógł dojść do siebie, bo wiedzieli, ze później będę zawsze jechał na 100%”.
Bartosz Huzarski musiał odpowiedzieć na mnóstwo pytań dotyczących: diety kolarza, ile można przytyć maksymalnie od najniższej wagi ciała w tzw. sezonie do najwyższej w zimie (wszystko jest dla ludzi, oprócz tego najgorszego jedzenia, tylko w odpowiednich dawkach- to słowa naszego gościa), razem ze studentami poszukiwał balansu między białkami, węglowodanami i tłuszczami. Wspólnie zastanawialiśmy się, czy jedzenie przygotowywane przez dietetyka jest bardziej wartościowe niż to przygotowywane w domu i jak to się ma do kuchni hotelowej, kiedy jest się na wyścigu wieloetapowym. Liczyliśmy kalorie, zmuszaliśmy się do picia podczas treningu, choć w ogóle nie chciało nam się pić, staraliśmy się nie zakończyć treningu na głodzie (tego nam Pan Bartosz absolutnie zakazał- gdy człowiek kończy trening odwodniony, to na następny dzień regeneracja organizmu jest słabsza o co najmniej 10%, a regeneracja ma ogromne znaczenie w przygotowaniach do startu w zawodach).
Dowiedzieliśmy się, jak bardzo ważne w treningu jest wychodzenie ze strefy własnego komfortu, i w jak niewielkim stopniu sam trening przypomina wyścig (trenuje się głównie na czas, a nie na kilometry). Bartosz opowiedział nam, dlaczego najlepiej ścigało mu się w USA, a najgorzej w Belgii i Holandii.
Poruszaliśmy nawet sprawy finansowe. Czy zawodowiec może się utrzymać z kolarstwa? „Są drużyny bogate, i są takie, w których jeździsz, bo chcesz być kolarzem, i czekasz, aż się do ciebie szczęście uśmiechnie. Czyli tak, jak w życiu”.
Na sprawach finansowych nie poprzestaliśmy, było mnóstwo wspomnień, historii, porad. Słuchaliśmy z zapartym tchem opowieści Huzara i chłonęliśmy wiedzę, którą chętnie się z nami dzielił. Mamy nadzieję na więcej takich spotkań w przyszłości.

















