Logo Uczelnia Badawcza
Logo Arqus
Logo Unii Europejskiej
Kobieta w średnim wieku ubrana w niebieska koszulę i granatową marynarkę
fot. Paweł Piotrowski

Silne kobiety w kolebce ludzkości

Unikatowe badania w Tanzanii, na terenach uznawanych za kolebkę ludzkości, poprowadzą archeolodzy Uniwersytetu Wrocławskiego i Polskiej Akademii Nauk. Wśród nich nasza badaczka prof. Marta Osypińska z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego: – To na terenie wschodnioafrykańskich sawann, w relacjach z tą przyrodą i zwierzętami, nabywaliśmy cech, które zadecydowały o ostatecznym sukcesie naszego gatunku w ekspansji na cały glob – opowiada.

Dlaczego akurat Tanzania?

Prof. Marta Osypińska z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego: – To zarówno splot przypadkowych wydarzeń, jak i spełnienie zawodowych i osobistych marzeń. W ubiegłym roku uczestniczyliśmy w 16. PanAfrican Archaeological Association Congress, który tym razem odbywał się w Zanzibarze. To najważniejsze spotkanie archeologów pracujących w Afryce, które odbywa się co cztery lata w innym kraju. Zainicjowane zostały jeszcze w latach 60-tych przez Louisa Leakeya. Tym razem była to właśnie Tanzania.

Postanowiliśmy skorzystać z okazji i po kongresie polecieć z bajkowej wyspy Zanzibar na kontynent, zobaczyć najbardziej emblematyczne miejsca  – zarówno dla archeologii, paleoantropologii, jak i zoologii. Pierwszym celem był PN Gombe nad jeziorem Tanganika, miejsce gdzie od 60 lat z inicjatywy i przy ciągłej pomocy Jane Goodal prowadzone są nieprzerwane badania nad prymatami, głównie rodzinami szympansów. Mieliśmy okazję nie tylko spędzić kilka dni z zoologami obserwując te wspaniałe zwierzęta, ale również zobaczyć archiwum osteologiczne, gdzie gromadzone są wszystkie szkielety szympansów z parku.

Zoolodzy i archeolodzy wspólnie?

– Tak. Zoologowie byli bardzo zainteresowani współpracą i skorzystaniem z możliwości, jakie daje archeozoologia w „czytaniu z kości”. Oni zajmują się tylko żywymi zwierzętami i nie zdawali sobie sprawy ile można dodatkowo wyczytać o życiu zwierząt z samych szkieletów. Pozostajemy nadal w kontakcie. Nieopodal odwiedziliśmy jeszcze słynne Ujiji – miejsce gdzie Henry Stanley odnalazł dr. Davida Livingstone’a. Któż nie zna słynnego zwrotu podczas spotkania dwóch angielskich gentlemanów, którzy po miesiącach poszukiwań w afrykańskim interiorze powitali się słowami: „dr Livingstone I presume?”.

I potem polecieliście na północ…

 – … do „kolebki ludzkości” w Wielkim Rowie Afrykańskim, gdzie na obszarze PN Ngorongoro znajduje się Wąwóz Olduvai.

Co Was zaskoczyło w Tanzanii?

– Jeszcze w trakcie kongresu, właściwie przypadkowo znaleźliśmy się na niezwykle doniosłym, zwłaszcza dla naukowców tanzańskich i organizatorów wydarzeniu, jakim było uroczyste spotkanie z wice-prezydentem Tanzanii, prezydentem Zanzibaru oraz władzami największej tanzańskiej uczelni – uniwersytetu w Dar es-Salaam. Zadziwiło nas, że zarówno politycy wysokiego szczebla, jak i rektor, czy pani dziekan z Collage of Humanities apelowali i zapraszali naukowców z Europy o inicjowanie projektów badawczych w Tanzanii. Wydawało się, że to coś więcej niż kurtuazja, choć bardzo nas to zaskoczyło biorąc pod uwagę znaczenie odkryć z Tanzanii dla światowej nauki i naszej wiedzy o ewolucji człowieka. Podczas intensywnej kwerendy, również ku naszemu zaskoczeniu stwierdziliśmy, że faktycznie na terenie Tanzanii obecnie realizuje się bardzo mało zagranicznych projektów archeologicznych, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę frekwencje takich badań europejskich naukowców np. w Dolinie Nilu.

Jakie badania są tam prowadzone?

– W Tanzanii obecnie prowadzone są badania gównie w Olduvai, gdzie od dekad pracuje misja hiszpańska, oraz periodycznie również amerykańska. Epizodycznie na Zanzibarze w badaniach uczestniczą naukowcy z Wielkiej Brytanii. Pozostałe ekspedycje ograniczają się raczej do jednorocznych, małych projektów archeologów z RPA, czy Francji. Od lat do międzynarodowej debaty naukowej nie napływają nowe dane z tego regionu, zwłaszcza w aspekcie okresów, które nas najmocniej zajmują naukowo – Middle Stone Age, czyli najstarsze dzieje Homo sapiens, oraz wczesnoholoceńskie społeczności pasterskie i rozprzestrzenianie się w Afryce kultur z kręgu Cattle Centred Behaviour. Wizyta w Olduvai i wielogodzinne rozmowy z kierownikiem tego wielkiego kompleksu, oraz późniejsza wymiana maili z dziekanem i dyrektorem Department of Archaeology w Collage of Humanities, Uniwersytetu Dar es-Salaam, potwierdziły nasze spostrzeżenia i zainspirowały do pomysłu aby w przyszłości zainicjować projekt w tym fascynującym i niezwykle ważnym w dziejach człowieka regionie, jakim są wschodnioafrykańskie sawanny.

Tym bardziej, że wiosną wybuchła wojna domowa w Sudanie, gdzie prowadziliście badania…

– Tak, i stało się dla nas jasne, że to konflikt, który na długie lata zdestabilizował sytuację w tym kraju, z którym związaliśmy swoje kariery i prowadzimy badania od 20 lat. Wojna uniemożliwi nam ukończenie aktualnie realizowanego projektu.  I pojawił się pomysł, aby pozostałe w tym momencie środki przeznaczyć na zainicjowanie badań właśnie w Tanzanii. Ku naszemu szczęściu, badania nad prahistorią Afryki, dziejami relacji człowiek-zwierzę i ewolucją kognitywną nas ludzi tuż przed opuszczeniem Afryki, daje takie, uzasadnione ze wszech miar naukowo możliwości.

Od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się nad poszerzeniem naszych studiów nad wczesnymi dziejami człowieka w Afryce poza Sudan. W grę wchodził np. Czad, gdzie pracują nasi koledzy z Niemiec. Zależało nam na poszerzeniu naukowej perspektywy, oraz uzupełnienie ciągle bardzo ubogiego stanu naszej wiedzy o pradziejach Afryki – kluczowego dla nas ludzi kontynentu.  Już po powrocie z kongresu, jesienią ubiegłego roku nawiązaliśmy kontakt z trzema czołowymi badaczami prahistorii na uniwersytecie w Dar es-Salaam. Od wiosny nasze rozmowy stały się bardziej konkretne, a we wrześniu polecieliśmy do Tanzanii spotkać się osobiście, zobaczyć zabytki z proponowanych nam do badań stanowisk, no i odwiedzić osobiście niezwykłe miejsce, które wspólnie wybraliśmy do realizacji naszych przyszłych projektów naukowych – Park Narodowy Serengeti.

Czego będziecie tam szukać? Czego się spodziewacie?

Od czasu wielkich odkryć z dziedziny paleoantropologii jakich w Tanzanii dokonali Louis i Mary Leakey (choć w Tanzanii to Mary jest uważana za główną osobę w tym teamie) w latach 60-80 XX wieku, właściwie cała archeologia w Tanzanii zdominowana jest właśnie przez temat hominidów i najstarszych dziejów naszego gatunku. Nieco młodsze okresy budzą znacznie mniejsze, by nie powiedzieć znikome zainteresowanie badaczy. To właśnie MSA, kultury pasterskie oraz dzieje nowożytne (tu głównie badania okresu suahili na Zanzibarze i na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego).  Są ogromne regiony tego pasjonującego kraju, o których nie wiemy właściwie nic jeśli chodzi o pradzieje i archeologię. Do nich – ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, należy ogromny obszar Serengeti, sąsiadujący z Doliną Ryftową i oddalony zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Olduvai. Pod koniec lat 70-tych amerykański badacz prof. J. Bower przeprowadził tam finansowany przez National Geographic projekt „Serengeti Survey”. Jednak nigdy nie opublikował żadnych map stanowisk, ani ich precyzyjnego spisu. Podjął również badania sondażowe na stanowisku późno-plejstoceńskim (Middle Stone Age i Late Stone Age) nad rzeką Loiyangalani. Z dwóch artykułów jakie się ukazały w wyniku tych prac wiemy, że na terenie Serengeti są liczne, bardzo bogate zarówno w zabytki kamienne jak i zmineralizowane kości, stanowiska archeologiczne. Co znamienne, dysponujemy obecnie tylko jedną, odręcznie narysowaną w czasie amerykańskich badań mapką. Udało nam się też ustalić, że rzeka nad którą pracowała amerykańska misja nie nazywa się Loiyangalani (ta jest w Masai Mara w Kenii) tylko Mbalabete. Prace na tym stanowisku prof. Bower podjął ponownie w 2005 roku. W wykopaliskach brał wówczas udział również polski uczony – prof. Michał Kobusiewicz z IAE PAN w Poznaniu – poniekąd nasz mentor i nauczyciel. Sporadyczne, sondażowe prace podejmował ok. 20 lat temu na terenie parku inny uczestnik misji J. Bowera – prof. Audax Mabula z Dar es-Salaam. Podczas spotkania z profesorem miesiąc temu, dowiedzieliśmy się, że faktycznie Serengeti obfituje w doskonale zachowane i bogate stanowiska pradziejowe i nie ma absolutnie żadnej mapy, która by je dokumentowała czy opisywała. Niemniej profesor wyraził wielką chęć aby  jechać z nami i pomóc w ich odnalezieniu oraz zadokumentowaniu.

Czego się tam spodziewacie?

– Absolutnie wszystkiego. Zabytki, które oglądaliśmy podczas wizyt na uniwersytecie, faktycznie wskazują na doskonały stan zachowania i ogromne bogactwo stanowisk. Naszym naukowym „marzeniem” jest możliwość odnalezienia stanowisk analogicznych lub podobnych do tych badanych przez nas w Dolinie Nilu (Affad). Stanowisk, które pozwoliłyby nam poznać człowieka w jego sawannowym „mateczniku/ refugium”, na etapie ostatniej ewolucji. To na terenie wschodnioafrykańskich sawann, w relacjach z tą przyrodą i zwierzętami, nabywaliśmy cech, które zadecydowały o ostatecznym sukcesie naszego gatunku w ekspansji na cały glob. Była to plastyczność adaptacyjna do zmieniających się warunków, swobodna umiejętność korzystania z ognia do obrabiania mięsa, rozwój łowiectwa – zarówno jego modelu jak i technik, organizacja obozowisk, „kontekstu” życia, a nawet zdobienia ciała i czegoś co nazwalibyśmy „sztuką” czy kulturą. W Serengeti odkryto np. paciorki ze strusich jaj sprzed dziesiątków tysięcy lat! No ale pamiętajmy, że będziemy działać w bezpośrednim sąsiedztwie „kolebki człowieka”. Nie jest wykluczone , że trafimy na stanowiska sprzed milionów lat, z Dolnego Paleolitu. Nie jest wykluczone, że ze szczątkami hominidów. Można się również spodziewać młodszych – holoceńskich łowców-zbieraczy, pasterzy… Sądzę, że nie bez przesady może być stwierdzenie, że możemy się spodziewać całej prahistorii afrykańskiej i to „na bogato”…

Kto będzie uczestniczył w badaniach?

– Nasze badania mają zainicjować przyszłą, szeroko zakrojoną współpracę naukową pomiędzy badaczami z Polski i Tanzanii. Dlatego działając w duchu archeologii zrównoważonej i zaangażowanej, planujemy skomponować zespół składający się w porównywalnych proporcjach z naukowców polskich i tanzańskich. W przyszłorocznych badaniach powierzchniowych (Serengeti Survey Project) wezmą udział trzej archeolodzy-prahistorycy (reprezentujący Instytut Archeologii i Etnologii PAN, oraz Uniwersytet w Dar es-Salaam), dwoje archeozoologów (ja – jako koordynator projektu reprezentując Uniwersytet Wrocławski oraz kolega z Uniwersytetu w Dar es-Salaam), operator drona i geodeta z Polski.

Kiedy uda nam się uzyskać grant na badania wykopaliskowe, o który już aplikujemy, zespół będzie odpowiednio większy, zarówno o naukowców jak i studentów. Niemniej, biorąc pod uwagę bardzo trudną logistyczną stronę pracy w tak wyjątkowym miejscu jakim jest największy obszar chroniony świata, nasze zespoły nie będą nigdy bardzo liczne. Szacujemy, że optymalna liczba osób w misji to ok. 10 naukowców.

Będziecie wykorzystywać nowoczesne technologie?

– Wykorzystanie jak najpełniejszego spektrum dostępnych obecnie nauce nowoczesnych technik i technologii w badaniach archeologicznych jest jednym z naszych głównych celów. Badania w Serengeti będą również pewnym „poligonem doświadczalnym” dla rozmaitych technik, analiz, zaawansowanych badań – zarówno w zakresie dokumentacji archeologicznej, multidyscyplinarnych analiz laboratoryjnych, czy samego mapowania stanowisk w kontekście topograficznym i środowiskowym (GIS), z wykorzystaniem zdjęć satelitarnych, dronów, GPS-ów. Chcemy przetestować jakie techniki i metody sprawdzają się w tym specyficznym regionie, stanie zachowania zabytków, realiach geologicznych i ekologicznych, a jakie raczej tu się nie sprawdzą. Pewne doświadczenia w tym zakresie mamy również z Sudanu, gdzie udało nam się zweryfikować działanie i ograniczenia niektórych metod, dotąd bezkrytycznie stosowanych w archeologii.

Kiedy wyruszacie?

– Jeszcze negocjujemy terminy z kolegami z Tanzanii. Podobnie jak ja, to zarówno naukowcy jak i dydaktycy, a więc muszą uwzględniać „szkolne” praktyki terenowe, terminy egzaminów etc. Najbardziej prawdopodobny termin to sierpień-wrzesień 2024, a więc koniec pory suchej, kiedy roślinność jest najuboższa – co ważne w badaniach powierzchniowych. W tym czasie też gigantyczne stada przeżuwaczy, np. gnu i zebr, a za nimi również rodziny drapieżników, dają nieco więcej „przestrzeni” dopiero szykując się do wędrówki na południe. Mamy teraz kilka miesięcy na załatwienie wszelkich formalności i organizację logistyczną badań.

To wymagające logistycznie przedsięwzięcie…

– O tak, bardzo. Sadzę, że jest to jeden z powodów dlaczego obszar Serengeti jest tak znikomo rozpoznany archeologicznie – ku naszemu naukowemu szczęściu! Już sama podróż z jedynego większego miasta Arushy, leżącej u stóp Mont Meru i Kilimandżaro do  parku, jest bardzo wyczerpująca, zajmując cały dzień jazdy, głównie po fatalnej, momentami groźnie wijącej się zboczami wulkanu, gruntowej drodze na terenie parku Ngorongoro. W Serengeti nie ma oczywiście żadnej stałej infrastruktury (nie licząc starej bazy zoologicznej i Seronera – lądowiska dla małych samolotów). Właściwie wszystko trzeba przywozić. Życie toczy się w namiotach. Obozy nie mogą być ogradzane, więc nocą słychać toczące się właściwie tuż przy głowie, bujne życie Serengeti. Z namiotu po zmierzchu można wyjść jedynie w asyście wezwanego przez krótkofalówkę rangersa. Po parku można przemieszczać się wyłącznie samochodem. Będziemy musieli pracować również pod „opieką” rangersów. Nie można się oddalać od samochodu na więcej niż kilkadziesiąt metrów. Drzwi do auta muszą być zawsze szeroko otwarte, a kluczyk w stacyjce. Z opowiadań profesora Mabuli wiemy, że wszelkie prace ziemne budzą duże zainteresowanie zwierząt, zwłaszcza lwów. Trzeba pamiętać również o mniejszych, ale nie mniej groźnych mieszkańcach Serengeti: komarach przenoszących malarię i muchach tse-tse. Tu również trzeba bardzo pilnować zabezpieczenia ciała, zarówno poprzez odpowiednie repelenty jak i ubranie. Nie obawiamy się jednak tych wyzwań i warunków pracy „w puszczy”. Stanowią dla nas raczej motywację. Mamy długoletnie doświadczenie, choć zupełnie odmienne, organizacji życia i pracy misji w niemniej wymagającym, pustynnym Sudanie. Zdarzało nam się pracować w skrajnie trudnych warunkach logistycznych, jak choćby podczas archeologicznej akcji ratowniczej  na obszarze IV katarakty, która poprzedzała budowę tamy na Nilu. Możliwość prowadzenia badań w tak wyjątkowym miejscu jak Serengeti bardzo nas motywuje i inspiruje.

To bardzo niebezpieczne miejsce!

– Wydaje mi się, że z punktu widzenia archeologa, chyba jedno z niebezpieczniejszych, jakie można sobie wyobrazić. Są oczywiście różne formy niebezpieczeństw, z jakimi mamy styczność w pracy, ja czy moi koledzy pracujący czy to w Mongolii, czy to w Peru, czy w Egipcie. W Serengeti możemy mieć jednak do czynienia z niebezpieczeństwem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tegoroczna wizyta uświadomiła nam ogrom wyzwania z jakim chcemy się mierzyć. Najbogatsza dzika fauna na naszym globie z jaką stykamy się w Serengeti budzi respekt, ale również bezgraniczny zachwyt. Już oglądając stanowiska nad rzeką Mbalagete można było odczuć dreszcz obawy i emocji, kiedy słuchać było pluskanie i ryki stadka hipopotamów kąpiących się nieopodal. Z pewnym niepokojem, kątem oka, patrząc w ziemię obserwuje się też każdy mijany krzak, czy kępę drzew. W parku żyją nie tylko liczne rodziny lwów, ale również hien, czy lampartów… Poza drapieżnikami lepiej unikać też bliższego kontaktu ze słoniami czy nosorożcami. Pewnym wyzwaniem dla nas może być ułożenie sobie dobrych relacji z… zoologami, zwłaszcza tymi opiekującymi się właśnie nosorożcami czarnymi. To skrajnie zagrożony gatunek. Osobniki w parku są stale monitorowane przez ekipę niemieckiej fundacji zoologicznej. W razie zbyt natarczywych turystów niepokojących któregoś z nosorożców, bądź samochodów blokujących swobodne przejście któregoś z tych zwierząt, niemal natychmiast pojawia się samochód z umundurowanymi i stanowczymi panami aby interweniować. Lokalizacja konkretnych osobników jest objęta tajemnicą. Kiedy pytaliśmy o możliwość wykorzystywania np. drona geodezyjnego, profesor Mabula wskazał, że jedyne obiekcje mogą mieć zoolodzy „od nosorożców”, którzy mogą obawiać się „nieautoryzowanego” śledzenia tych zwierząt. Tak więc wyzwania i zagrożenia mogą być bardzo różnorodne, choć profesjonalne podejście naszych kolegów z Dar es-Salam, oraz ich wszechstronne wsparcie każą nam z dużym optymizmem spoglądać na możliwość realizacji naszych planów.

Z czym osobiście kojarzy się Pani Tanzania?

– Jawi mi się jako kraj silnych kobiet. Głową państwa jest pani prezydent Samia Suluhu. Jest dużo kobiet we władzach uniwersyteckich. Nawet zwykła rozmowa z Tanzanką pracującą w sklepiku pokazuje ich niezwykłą siłę charakteru, zaradność i życzliwość. To kobiety, które budzą szacunek i podziw. Ikoniczną badaczką i niejako „matką archeologii” w tym regionie jest Mary Leakey.  O jej życiu i badaniach opowiadają liczne wystawy w muzeach. W Olduvai jest poświęcone tylko jej życiu muzeum – obóz w którym mieszkała w trakcie badań w wąwozie i pobliskim Laetoli. Wspomnieć trzeba również słynną prymatolożkę Jane Goodal (z którą ku naszemu rozczarowaniu rozminęliśmy się w Gombe zaledwie o dwa dni), która obecnie poza fundacjami związanymi z ochroną zwierząt i środowiska, czynnie działa na polu pomocy dzieciom w Tanzanii. Wcześniej ściśle współpracowała z Luoisem Leakey’em łącząc wiedzę o prymatach z paleoantropologią. Po wizycie w Gombe sądzę, że jest pole do kontynuowania takiej nomen-omen archeo-zoologicznej współpracy. Mówiąc pół-żartem: sądzę, że nowy projekt archeologiczny, poniekąd pionierski, realizowany w Serengeti pod kierunkiem kobiety – archeozoolożki i archeolożki z Uniwersytetu Wrocławskiego, będzie dobrze „pasował” do Tanzanii.

Oprac. Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz

Projekt „Zintegrowany Program Rozwoju Uniwersytetu Wrocławskiego 2018-2022” współfinansowany ze środków Unii Europejskiej z Europejskiego Funduszu Społecznego

logo Fundusze Europejskie
flaga Rzeczypospolitej Polski
logo Unii Europejskiej - europejski fundusz społeczny
NEWSLETTER
E-mail
Ułatwienia dostępu