
Z rzeczniczką praw studenta o mediacji i nie tylko
Rozmowa z Martą Bakun, rzeczniczką praw studenta Uniwersytetu Wrocławskiego
Czym zajmujesz się jako rzecznik praw studenta?
Marta Bakun: – Rzecznik praw studenta to instytucja, która istnieje na naszym uniwersytecie już dziesięć lat, w tym roku obchodzimy jubileusz powołania rzecznika. Spektrum moich działań jest z jednej strony ograniczone zarządzeniem, ale z drugiej strony mam wrażenie, że ogranicza nas tylko rzeczywistość. Są to sprawy, które są z pozoru błahe, które sprowadzają się do wskazania właściwych zapisów regulaminu, jak i rozwiązywanie spraw umów prywatnych studentów z wykładowcami, a dokładniej wskazanie, że nie każda rzecz, która dzieje się na uczelni jest objęta jej władztwem.
Czyli to nie będzie nadużycie, jeśli stwierdzę, że zajmujesz się wszystkim?
– Niech będzie, jestem i do tańca, i do różańca.
I można do Ciebie przyjść ze wszystkim?
– Tak, zapraszam z każdą sprawą i jeśli nie będę osobą właściwą, to postaram się pomóc we wskazaniu do kogo się zgłosić, bo i taką rolę pełnię i cieszę się, że wielu studentów zgłasza się do mnie z problemami, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Pomimo wielu instytucji, które istnieją na Uniwersytecie, jak chociażby rzecznik praw studenta czy rzecznik do spraw równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji, wielu studentów wstydzi się zapytać, stąd forma e-maila z zapytaniem do mnie sprawdza się w przypadku wielu problemów.
Nasza rozmowa odbywa się w ramach projektu dotyczącego mediacji akademickich to jest jeden szczególny wątek, na którym chciałabym się skoncentrować w rozmowie z Tobą i może nie jest najprzyjemniejszym spośród tematów, którymi się zajmujesz. Powiedz proszę, jakie sytuacje konfliktowe, trudne, zdarzają się wśród studentów. Z jakimi trudnymi sprawami do Ciebie się zwracają?
– Podzieliłabym te sprawy tak naprawdę na dwie kategorie: na sprawy dotyczące regulaminu studiów i te totalnie wykraczające poza niego. Te regulaminowe to takie, które przychodzą nam na myśl od razu: kwestia niezrozumienia sylabusa, niezdania egzaminu, niezadowolenia studenta.
A jeśli chodzi o tę drugą kategorię. Zadaję sobie sprawę, że jest ich pewnie bardzo dużo, ale podaj proszę przykłady.
– Wśród tych, których regulamin nie przewiduje, a które pojawiają się obecnie i mierzy się z nimi cały uniwersytet, są te dotyczące kwestii zmiany płci czy chęci zwracania się do kogoś innym imieniem niż mamy wpisane w USOS. Mamy teraz okres szeregu tego typu zmian, które na co dzień nam towarzyszą. Dlaczego o nich mówię? Dlatego, że dla mnie jako studentki normalnym były komentarze profesorów, że jako kobieta może powinnam przemyśleć swój kierunek studiów i nie iść na prawo. Teraz mamy inne czasy i jest to niedopuszczalne. Także cieszę się, że i z takim problemami studenci się do mnie zgłaszają. Nie powinniśmy jednak spocząć na laurach, ale dbać o jakość dialogu, co potwierdza m.in. kwestia strajku studentów w obronie Palestyny.
Też znam taką historię na kierunku ścisłym, gdzie wśród kilkudziesięciu studentów była tylko jedna kobieta i pan profesor przychodząc na zajęcia mówił: dzień dobry panom, a ona siedziała w pierwszym rzędzie. Rozumiem, że to są pewnego rodzaju wyzwania. A czy zdarzają się konflikty między studentami i czy też wtedy interweniujesz?
– Okazuje się, że tak. W zeszłym roku zdarzył się samozwańczy starosta roku, który chciał zawojować wydział, jednak spotkał się z oporem reszty.
Ciekawa historia, choć przedstawiłaś ją bardzo krótko. Powiedz proszę, czy w sytuacjach, z którymi Ty się spotykasz jest miejsce dla mediacji? Jeśli widzisz taką możliwość, to dla jakiego typu konfliktów? Kiedy ta forma rozpatrywania sporów byłaby Twoim zdaniem przydatna?
– I tutaj się trochę rozgadam, choć mogłabym odpowiedzieć prawniczo: to zależy i zamknąć tę kwestię. Mediacje, zgodnie z zarządzeniem, stanowią część mojej pracy, ale nie wszystko do mediacji się nadaje. I tutaj kwestia tego, czy coś się nadaje, czy się nie nadaje do mediacji, nie jest sprawą tylko regulaminu: oczywistym jest, że jeśli ktoś łamie regulamin, to tutaj pola do dyskusji nie ma. Dyskusja za to jest i jednocześnie szansa na mediację, kiedy zastanawiamy się, jak tę sytuację możemy naprawić. Przykładami mogę być sprawy niezaliczonych przedmiotów czy warunków, które nie wynikają z żadnego sylabusa, tylko – jak to się przyjęło – z widzi mi się. I tutaj, kiedy pojawia się ta trzecia osoba – osoba mediatora, niektórzy zastanawiają się, czy warunki były zgodne z regulaminem, czy takie zasady można było w ogóle przedstawić studentom. Wtedy pojawia się refleksja, że może posunąłem się/posunęłam się za daleko. I tutaj mamy jeszcze przestrzeń naprawczą. Miałam przyjemność wejść w kontakt z grupą studentów z piątego roku, która wiedziała, że już dla siebie niczego nie zmieni, ale miała ona misję, że chce z ta sytuacją coś zrobić, żeby inni, kolejni, studenci mieli łatwiej. I tutaj mediacja może by pomogła, ale sprawa trafiła przed senacką komisję etyki. Musimy też pamiętać, że uniwersytet to zakład administracyjny, więc w przypadku, kiedy spotykają się dwa nierówne podmioty, to sytuacja nie zawsze pozwala na równą mediację. Poza tym, aby była szansa na rozmowę, musimy mieć nie tylko chęć. W przypadku, gdy rozmowa rozpoczyna się z pozycji władztwa, ciężko jest o dobrą mediację. Oczywiście ciężko dzielić mediację na dobrą i złą, bo samo słowo mediacja jest neutralne1, a chęć porozumienia zawsze mnie cieszy, ale – niestety – czasami to za mało. Czasami potrzeba więcej działań. Przyznam, że pełnię funkcję rok z górką…
I ciągle jest pod górkę?
– Tak, ale cieszę się z tego zaufania, którym studenci mnie obdarzają. Przychodzą do mnie z różnymi sprawami, również osobistymi, rodzinnymi, czy ostatnio z powodzią, przychodzą też z poszukiwaniem drogi zawodowej. Obecnie studenci mają bardzo dużo możliwości, ale przed sobą równie wiele wyzwań.
Powiedziałaś, że mediacja jest często dobrą drogą rozwiązywania konfliktów. Ile spraw o mediację do Ciebie trafiło, co je charakteryzowało? Jaka jest oferta mediacyjna uniwersytetu w odniesieniu do studentów?
– W zeszłym roku trafiło do mnie 81 spraw i były to sprawy z każdego wydziału. Prowadziłam statystyki i nie było wydziału, z którego sprawa by do mnie nie trafiła. Dla porównania od września do dziś tych spraw jest już 21 i wiele jest nowych, takich, z którymi wcześniej się nie spotkałam albo z wydziałów, gdzie danego problemu wcześniej nie było. Przede wszystkim moją rolą jest pośredniczenie między studentem a pracownikiem naukowym, bo rzecznik jest dla studentów. Zajmuję się studentami I i II stopnia, ale widzę również przestrzeń dla rzecznika praw doktoranta, bo takiej osoby w strukturze uczelni nie ma. Zgłaszają się do mnie też pracownicy z pytaniem, czy mogłabym pośredniczyć w sporach pomiędzy nimi a przełożonymi, na przykład w rozmowach z kierownikiem katedry albo dyrektorem instytutu. Niestety, na mocy zarządzenia, takich uprawnień nie mam. Widać więc lukę, którą może warto byłoby wypełnić.
Na bazie Twoich dotychczasowych doświadczeń i biorąc pod uwagę pełnioną funkcję, mogłabyś wymienić najważniejsze zalety mediacji jako metody rozwiązywania konfliktów w środowisku akademickim? Bo, że potrzeba jest, to już słyszymy, że dobrze sobie radzisz – też wiemy, to teraz jeszcze jakbyś miała przekonać tych nieprzekonanych do tego, że mediacja to jest dobry kierunek?
– Pierwsza zaleta: możemy spojrzeć na swoją sytuację wychodząc ze swojej strefy komfortu, popatrzeć na nią z pewnej perspektywy. Zauważyłam, że nawet jeśli studenci mają mi opisać sprawę, a nie opowiedzieć podczas konsultacji, już to słowo pisane jest momentem refleksji. A kiedy mamy drugą osobę i jej odczucia, jej przemyślenia względem danej spawy, gdzie wydawało się nam, że nasza prawda jest najprawdziwsza, często mamy moment hamulcowy i przy kontakcie widać – nie tylko po minach – że to spotkanie było potrzebne, bo czasami tych emocji nagromadziło się tyle, że to już nie chodzi o tę sprawę, tylko o te skumulowane emocje po obu stronach. I to jest ta pierwsza sprawa niedoceniana w mediacjach akademickich. A druga to szybkość: żyjemy w świecie, gdzie wszystko jest fast i nie zawsze jest to zaleta, ale w mediacji powiedziałabym, że to jest jej główna zaleta. Tutaj nie mamy postępowania, gdzie musimy czekać ustawowe 30 dni, tylko możemy porozmawiać od razu. I to jest druga bardzo ważna cecha mediacji.
Jeśli ktoś czuje się przekonany, a może znaleźć się w sytuacji trudnej, to pierwsze kroki może skierować właśnie do Ciebie, zwrócić się do Ciebie z prośbą o poradę, czy to jest sprawa, która nadaje się do mediacji? Czy można Cię poprosić o pełnienie funkcji mediatora?
– Już drugi rok prowadzimy wraz z samorządem szkolenia z obowiązków i praw studenta, bo wiele pytań to nie są pytania do mnie, a do opiekuna roku, pani w dziekanacie – na przykład o to, jak przedłużyć legitymację czy studia. Wiele z tych spraw wynika z braku orientacji na naszym uniwersytecie, ale jak najbardziej odpowiadam, pomagam, wskazuję. Jeśli mogę być tym kompasem, to zapraszam, zawsze pomogę.
I pomediujesz?
– Tak, i pomediuję, można się do mnie zgłosić, czasem sama też włączam się w różne trudne sprawy widząc eskalujący spór i zachęcam strony do porozmawiania o problemie. Czasami jest nawet tak, że druga strona o problemie nie wie, zdarza się, że nie wie o nim na przykład dziekan ds. studenckich. Studenci chodzą z problemem jeden rok, później on kiełkuje i czasami kwitnie przez lata, a nikt o nim nie mówi, bo nawet nie wie, że istnieje. Dlatego zachęcam do kontaktu, nawet jeśli wydaje nam się, że to jest błahy problem.
Dziękuję za rozmowę. Na koniec dodam, że nie jestem zaskoczona, że masz tyle pracy i ze tyle osób zwraca się do Ciebie z prośbą o pomoc, wliczając w to pracowników akademickich, bo nasza rozmowa była bardzo przyjemna. Tym bardziej Ci za nią dziękuję i cieszę się, że to właśnie Ty pełnisz taką funkcję na uniwersytecie. I nie wiem w związku z tym, czy życzyć Ci więcej czy mniej pracy, bo te liczby dotyczące różnego typu postępowań, o których mówiłaś są imponujące i nie wiem, czy to działa na korzyść naszego środowiska akademickiego, ale załóżmy, że tak, bo jeśli jest pole do kompromisu, jeśli jest możliwość mediacji i skorzystania z wsparcia takich osób jak Ty, to nawet jeśli nie jest doskonała, to – z tego, co słyszę, włączasz się w pracę, by była ulepszana i by odpowiadała potrzebom całego środowiska akademickiego, nie tylko studentów. Życzę powodzenia w dalszej pracy.
– Dziękuję, na razie jestem jednoosobową drużyną, zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Zachęcam do kontaktu i dziękuję za zaufanie.
Rozmawiała dr Katarzyna Zalas-Kamińska, pełnomocnik dziekana ds. promocji i kontaktów z mediami Wydziału Nauk Społecznych
Rozmowy można wysłuchać tutaj.
Dodane przez: E.K.
Data publikacji: 02.12.2024